baby development

30.05.2012

kompromis czy....

Wczoraj obchodziłam imieniny.
I cóż , muszę powiedzieć, że to były nagorsze imieniny w całym moim dorosłym życiu.
Maja wstała na tyle wcześnie, że poranek zaczęłyśmy w towarzystwie Puzla , który szykował się do pracy.
Pomyślałam, że nie składa życzeń, bo szykuje coś na później....
Tymczasem nakrzyczał na mnie o jakąś pierdołę.
Super mi się dzień zaczął....
Pomyślałam- nic to, na pewno potem mnie przeprosi, wróci do domu z kwiatami i będzie już okej.
Wrócił- bez kwiatków, obrażony ( yyyy, o co kurwa tym razem nie raczył mi powiedzieć).
Całe przedpołudnie prawie się do siebie nie odzywaliśmy.
Atmosfera w domu tak gęsta , że możnaby ja nożem kroić.
Potem zostałam zawołana na dywanik ( jak kurwa nie wiem kto, niekompetentna podwładna , niesforne dziecko..????).
No i się zaczęlo.
Poszło o to, że mój małzonek w ogóle nie ma czasu dla siebie.
Bo albo jest w pracy, albo opiekuje się Majką.
I non stop sadzą ją na nocnik, albo myje nocnik, albo ja karmi, albo ona na nim wisi.
A ja...?
Ja w tym czasie jestem na fitnessie lub na kursie nauki jazdy.
Czyli słowem- ja sie relaksuję , a on jest umęczony i uwiązany w domu.
Z dzieckiem, które się domaga, żeby był ojcem.

KURWA !!!!!!!!!!


No tak.
Samochód wymaga jakiejś naprawy przed sprzedażą , drugi trzebaby wymyć , nasza przyczepa kepmingowa jeszcze nie jest wykończona, trzeba jeszcze zamontować jakieś tam COŚ.

I ja to rozumiem.
Możnaby to jakoś pogodzić przecież , porozmawiać spokojnie.

Puzel wyszedł z domu, do pracy, trzasnąwszy drzwiami tak, że szyby zadrżały.
Ja jakoś się trzymałam cały dzień, ale jak już poszedł, to spłakałam się niemożebnie.
A potem spakowałam moje i Mai rzeczy i zabrałam ją na basen.
Przy okazji zrezygnowałam z wszystkich zajęć, które miałam juz porezerwowane oraz zrezygnowałam z karnetu...
Niestety, kasa za kolejny miesiąc już poszła z konta , także dostałam po dupie.
Dziewczyna w recepcji była bardzo zdziwiona ( "znamy się " , widując 4 razy w tygodniu ), ale nie powiedziała nic....
Widziałam , że już się zbiera , żeby spytać, kiedy za moimi plecami stanął Puzel i przypatrywał się co robię, więc zrezygnowała....
Wrócił do domu , zamiast być w pracy.
Myślałam , że albo chce się dalej kłócić, albo przeprosi...
Przeprosił , ale cóż mi po tym...?
Zjebał mi cały dzień, jedno głupie przepraszam naprawdę tego nie naprawi.

Zimno powiedzialam mu, że ma , co chciał.
Będzie sobie radośnie hasał, a ja jak zwykle będę w domu.....

Zamiast dać mi prezent, odebrał mi to, co dawało mi tyle radości i satysfakcji, mało tego- co ratowało moją psychikę w kiepskich momentach i pozwalało choć na trochę zapomnieć...

Zostałam z niczym.
Czuję się podle.
Parszywie.




Po przeprosinach zajął się swoimi sprawami.
Jedyne, co go interesowało, to czemu ciagle dostaję jakies sms-y.
I kto do mnie tak pisze.
Rzuciłam mu telefon i wyszłam przed dom.
Zobaczył w skrzynce masę życzeń imieninowych.
Zrobiło mu się głupio, przyszedł potem do mnie.
Ale ja już nie czułam nic oprócz pustki.









Dziś przed południem miałabym zajęcia, ale zostałam w domu.
Nosiło mnie strasznie.
W głowie widziałam  swoje puste miejsce na sali ćwiczeń , słyszałam muzykę, która zawsze wyzwalała we mnie wulkan energii, widziałam, jak pozostałe babeczki z grupy ćwiczą.


Bardzo mi źle.




Moja wczorajsza jazda z instruktorem była beznadziejna.
Ciągle robiłam coś nie tak.
Ciagle mnie strofowal.
Czy ja już kompletnie jestem do niczego....?

2 komentarze:

  1. Buziaki i wszystkiego najlepszego z okazji wczorajszego święta.
    PS.Coś tam jednak dla siebie zostaw...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobietko, cos tam sobie zostawiłam.
    W czwartki podrzucam Majke do koleżanki i ide na zumbę.
    To się nie zmieni, bo widac obca osoba ma więcej atencji dla naszej córki niz jej własny ojciec....

    OdpowiedzUsuń