baby development

27.01.2011

niechciane zwierzenia

W czasie powrotu z Warszawy Puzlowi zachciało się zwierzeń.
Moich.
A ja stronię od tego jak diabeł od święconej wody.
Bo Puzlasty chciałby wiedzieć rzeczy, które jego nie dotyczą i są tylko moje.
Po co mu informacja, z iloma mężczyznami spałam ?
Który z moich partnerów był najlepszy w łóżku ?
Itp.
W zamian za chwilkę spokoju zaproponowałam mu, żeby sam się pozwierzał.
I pluję sobie w brodę.
Okazało się na przykład, że podrywał wszystkie dziewczyny na ten sam numer.
Że ja złapałam się na oklepane , wypróbowane już na innych- podwózki do domu, pomoc przy przeprowadzce, a nawet nocleg.
I co z tego, że powiedział, że robił to, bo w ten sposób szukał MNIE ?
I jak już znalazł, to zrobił wszystko, żebym go nie spławiła, żebym została, żebym się nim oczarowała, zakochała, wyszła za mąż i urodziła jego dziecko....
I tak- już  wiem ile miał partnerek, która miała jakie walory , jak i gdzie to robili i pierdylion innych szczegółów.
Bo jak już zaczął, to nie mógł przestać.

Po co mi to było....

24.01.2011

grobowa deska :)

Mam nadzieje, że umrę przed Puzlem.
Nie dałabym rady przechodzić tego wszystkiego po raz drugi....
Chociaż, z drugiej strony....kobiety w mojej rodzinie są długowieczne.
Czyli zostaje mi nadzieja.

Wczoraj w drodze do znajomych , Puzel zapytał mnie, o czym myślę ( często pyta).
A ja nieopatrznie powiedziałam prawdę- że o śmierci.
O moim grobie.
Że chcę byc dawcą organów, jesli tylko coś się nada do przeszczepów.
No i awantura.
Heh, po co się przyznałam.

Dawno temu kupiłam sobie grób.
Na Powązkach.
Ktoś mnie kiedyś spytał- po co Ci to, dziewczyno ???
Dopiero co skończyłaś 20-stkę.
Nie wiem.
Taki miałam kaprys.
Ten zakup nie był podbudowany żadną myślą o tym "potem", kiedy będzie rzeczywiście potrzebny.
Nie.
Po prostu, nagle stałam się posiadaczką góry forsy, i nie miałam na nią pomysłu.
Nie pojechałam na wypasione wakacje, bo nie miałam z kim, a sama ...żadna to frajda.
Ciuchy...no ile można się włóczyc po sklepach.
I jest kwatera .
Teraz to już by inaczej wyglądało, ale fortuna kołem się toczy.
Na co wydałabym te pieniądze ??/
Pewnie, z jakimś miłym niezadużym kredycikiem,  na większe mieszkanie.
Albo domek :)

17.01.2011

Zalewa mnie taka wściekłość, że ledwie widzę na oczy...
Mój dzien zaczął się o 2 w nocy-  Maja płakała, więc zabrałam ją do salonu na bajkę ( po dokładnych oględzinach stwierdziłam, że nic jej nie jest, nie ma gorączki, więc może po prostu ida zęby....wrrrr).
Ja drzemałam, ona sobie patrzyła.
Do łóżka wróciłyśmy przed 4 i jak zasnęłyśmy, tak dopiero przecknęłam się przed 9.
A na 10 wybierałam się z nią do Klubu Malucha....
Wszystko w pędzie.
Nocnik, ubieranie, potem moja toaleta ( w międzyczasie dzwoni znajoma, żeby wpaść do niej po wszystkim), Majkowe śniadanie i już jesteśmy gotowe.
Otwieram drzwi  a tam deszcz.....
Wyciągam wózek, w domu Maja wrzeszczy, bo też już chce wyjść, składam wózek, przypinam dziecko, zakładam folię.
Wrzask, bo przecież prawie nic nie widać świata, to zamach na jej wolność...
Z powrotem do domu po parasol...
Jestem już cała mokra.
Deszcz i pot....
Biegiem do Klubu.
Dziś Dzień Brudaska, dzieciaki biegają od miski z wodą, mijają stanowisko , gdzie są niedzwiedzie polarne i pingwiny na kupie lodu, stół z farbami, modelina....pojemnik z ziemią, w której zagrzebane są plastikowe robale....
Maja zadowolona, ja zaczynam schnąć.
Moje włosy wyglądają, jabkym  wcale nie myła ich przed niecałą godziną.

I już czas do domu.
Na zewnątrz nadal leje.
I od nowa zabawa z ubieraniem, wierzganiem i wychodzimy w żywioł.
Dzwonię do znajomej, ale ta nie odbiera.
No nic , idziemy.
Po 20 minutach morderczego marszu w strugach wody, pchania pod górę jedną ręką wózka , trzymania drugą parasolki- jestem pod domem znajomej.
Pukam-cisza.
Przez okno widzę migający telewizor, więc jest w domu.
Pukam kilkukrotnie, dzwonię na komórkę- nic.
Jestem tak wściekła, jak mokra.
Maja wrzeszczy w wózku.
Mam ochote ją rozszarpać, czemu ona tak wrzeszczy....
Idę do domu.
Kolejne 20 minut.
Mam mokre dosłownie wszystko.
Tuż przez wejściem do domu dzwoni znajoma-spławiam ją bo nie jestem w stanie rozmawiać.
Majka do domu, wózek do komórki, ja do łazienki.
Zdejmuję z siebie ciuchy.
Nawet bieliznę mogę wykręcać z wody.
Wszystko do pralki.
Wycieram się.
Szlafrok.
Rozbieram Młodą.
Uffffff.
Kipię złością !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Może wreszcie zjem jakieś śniadanie....
Chyba dojrzałam do zrobienia prawa jazdy.

12.01.2011

nieoczekiwane znalezisko

W okresie międzyświątecznym sporo jeździliśmy w odwiedziny.
Nie mogliśmy odmówić sobie spotkania z moją ulubioną ciotką Krystyną.
Jako, że Maja była już wtedy chora na całego-pojechaliśmy sami , ją zostawiając pod czułą opieką Dziadków :).
Jednakowoż, wzięliśmy mały albumik z kilkudziesięcioma aktualnymi fotkami, zrobiony dla moich rodziców, żeby ciotka choć na zdjęciach zobaczyła , jak bardzo nasza pociecha urosła.
Tak sobie siedzieliśmy, gwarzyliśmy, ciotka zakosiła parę zdjęć z albumu, i spytała, czy aby nie mielibyśmy ochoty zobaczyć jej albumów.
Sądząc, że chodzi jedynie o te, w których trzyma zdjęcia swoich wnucząt, zgodziliśmy się niechętnie( dzieciaki moich kuzynów niezbyt mnie interesują.....).
Ciotka jednak przyniosła swoje WSZYSTKIE albumy....
Ale raj.
Jej młodość, ( znalazłam nieprzyzwoite zdjęcie moich osobistych rodziców, całujących sie bardzo namiętnie.....), jej dzieci itd.
Kiedy jednak dotarliśmy na samiutki koniec, zbladłam i zaniemówiłam.
Zobaczyłam zdjęcie ślubne.
Z którego patrzyła na mnie....
Moja twarz.
Zagadkowy, lekko zdystansowany uśmiech, lekko przechylona w stronę oblubieńca głowa...
No.... JA.
Tyle, że zdjęcie było w sepii, a oblubieniec zupełnie nie był Puzlem...
Był moim Dziadkiem.
Czyli tak wyglądała moja ukochana Babcia, kiedy wychodziła za mąż.
Miała wtedy jakieś 22 lata.
Zdjęcie liczy sobie ponad 70 lat...
Wyprosiłam je od ciotuni.
Obiecałam żarliwie, że dam jej odrestaurowaną...kopię.
I popatruję sobie na nie codziennie.
Jest piękne....
Nie mogę uwierzyć, że ciotka oddała mi cos tak cennego !!!
Jesooo, jak w jakimś wenezuelskim tasiemcu, gdzie ta sama aktorka gra siebie i swoją matkę sprzed kilkudziesięciu lat... 

10.01.2011

Nie umiem się kłócić.
Choćbym w środku kipiała gniewem- nie potrafię go wykrzyczeć.
Zacina mi się coś wewnatrz, i milczę.
Puzel złości się-powiedz coś wreszcie !!!!!!!!!.
A ja nie mogę wydusić z siebie choćby sylaby.
Nie wiem , czy to jakiś pradawny atawizm , czy raczej błąd wychwawczy , bo moja matka robiła to samo....
Oczywiście, Puzla rozjusza to jeszcze bardziej, bo uważa, że ja go świadomie i z rozmysłem ignoruję....

Podczas , gdy podniesionym głosem wykładał mi swoje racje, a moje oczy tonęły we łzach- ni z tego, ni z owego z kuchni dało się słyszeć jakiś rumor i trzask.
Z lodówki spadł duży, szklany magnes , z zatopionym w środku sercem, który dostałam od niego dawno temu.
Strzaskał się w drobny mak.
A Puzel poszedł to sprzątnąć...

Potem przepraszał, że się uniósł.
Zaglądał mi w oczy i pytał, czy wybaczę.
Tak jest zawsze, choć tym razem udało mu się doprowadzić mnie do łez.
Poszło o jakiś nic nieznaczący drobiazg...
.

7.01.2011

Nowy Rok

Oby był lepszy od poprzedniego, bo zaczął się nieciekawie.
Nasza podróż do Warszawy była bardzo dłuuuuga.
Korki, roboty drogowe- no sam miód....
Do tego ciągle utyskujący Puzel...
Nie wiem już, jak go mam zmotywować, żeby trochę hamował swoje bluzgi w samochodzie.
Uszy mi puchły od tego narzekania, przekleństw i ogólnego wkurwu.
Ja w ogóle się nie odzywałam, bo mimo, że tak samo zła , nie chciałam nas jeszcze bardziej nakręcać.
Na dodatek w drodze Maja zaczęła pokasływać, a kiedy wreszcie byliśmy na miejscu, trzeba było gnać do lekarza.
Na początku dostała tylko syrop i wapno, ale było tylko gorzej, więc potem był juz antybiotyk.
Pomógł.
Za to my z Puzlem sie rozłożyliśmy.
O mniej, ja zdecydowanie czuję się mocno parszywie.
Zapalenie oskrzeli, glut do pasa, okropny kaszel aż do wymiotów.
How nice .

Święta minęły szybko.
Maja dostała górę prezentów.
Zresztą, my z Puzlem też :).
Zanim otworzyłam moje paczuszki, po kolei patrzyłam jak robią to inni domownicy.
A mina Puzla- bezcenna.

Maja była w siódmym niebie- ciąge noszona, zabawiana, zagadywana przed Dziadka i Babcię.
Teraz ciągle ich woła, a na kiedy widzi ich na skype, wyciaga do nich rączki i woła...

Postanowiłam, że zrobię prawo jazdy.
Spróbowałam sosu tzatziki.
Spotkałam się z moim bardzo bliskim przyjacielem.
Dałam się Puzlowi namówić na coś szczególnie perwersyjnego i spodobało mi się :)
Obcięłam włosy.
Fryzjerka była zaszokowana, bo kiedy byłam u niej kilka dni wcześniej, prosiłam by tylko odświeżyła cięcie, bo chcę zapuścić na długie.
A potem przyszłam do niej po raz drugi w ciągu kilku dni, i pozbyłam się ich.
Tak po prostu.
Znajomi w ogóle nie komentują, udają, że nie zauważyli.
Cóż , mi się podoba i tego się trzymam :).

Droga powrotna to także niezbyt miłe kilkanaście godzin.
Puzel mylił drogę dwa razy.
Puszczał takie wiąchy bluzgów, że każdy szewc czy inny furman może się schować....
Ale już w domu.
Nareszcie.
Tu jest najlepiej na świecie....