baby development

28.04.2011

kłótnie o pieniądze

Zawsze naiwnie myślałam , że nas to nigdy nie będzie dotyczyć.
Bo ja kasą nie rządzę.
To Puzlasty zajmuje się budżetem, od samego początku naszego związku.
Przyznaję , ten "przywilej" oddałam mu bez walki, raczej z ulgą.
Ja żyję wiecznie z głową w chmurach, nigdy nie pamiętam, by płacić na czas, nie wiem, kiedy moja pensja wpływa na konto i ile tego dokładnie jest... (wiem....obciach....).
Nie orientuję się w subkontach oszczędnościowych, ratach kredytu, nie wiem, ile wydajemy...
W sklepach płaci zawsze on ( puchnie z dumy, kiedy w rozmowie z kimś czasem mówię- mąż mi kupił.... ), ja nigdy nie pamiętam mojego pin-u do kart, albo w ogóle nie noszę portfela.
Bo po co...?
No chyba, że idę na zakupy sama , ale wtedy i tak nie korzystam z naszego wspólnego konta, lecz ze swojego ( tak , mam swoje konto, o którym Puzel wie ,i do którego nie ma dostępu ani wglądu- może nie ma na nim kokosów, ale coś tam zawsze mam).
I nagle dziś Puzel pokłócił się ze mną o to.
Zaczęło się niewinnie- spytał , czemu nie mamy na koncie mojej wypłaty.
Odpowiedziałam , że nie wiem - w końcu nawet nie pamiętałam, że to dziś miało być.
To go rozeźliło.
Podniósł głos, kazał mi dzwonić do szefowej, albo do księgowej lub innych koleżanek z pracy, czy one już dostały.
Ja osłupiałam, bo nigdy jeszcze nie odstawiał takiej paniki.
Oczywiście, nasłuchałam się też, że jestem jak udzielna księżniczka, która nie wie, na jakim świecie żyje , i że gdyby nie on....
Taaaaak.
Powiedziałam mu zimno , że primo- nie tym tonem, a secundo- jeśli chce zmienić nasz układ-proszę bardzo.
Możemy nawet mieć rozdzielność majątkowa, jeśli sobie życzy.
I spytałam bezczelnie- to co- kto za co płaci...?
Może usiądziemy i ustalimy wszystko tak jak mu pasuje....?
Kto kupuje pieluchy, mleko, ubrania?
A kto robi zakupy do domu?
Kto płaci jakie rachunki?
I co z wakacjami?
Czy może ma inny pomysł na podział....????
Zrobił taką zdziwioną  minę, aż parsknęłam śmiechem.

Zostało tak jak do tej pory.
A kasa wpłynęła na konto po południu...


Jutro ślub księcia Wiliama.
Zamierzam oglądać w tv :), ciekawe, jak się bawią arystokraci ?

27.04.2011

wczoraj :)



Moje ulubione wino było idealnie schłodzone, truskawki soczyste a czekolada słodka i wyrazista w smaku...

23.04.2011

także tego...

Wczoraj Młoda wyhasała się po plaży.
Robiła babki, ciskała kamykami w wodę i była absolutnie przeszczęśliwa.

Ja natomiast ledwie chodzę, ciężko mi się wyprostować.
Mam straszliwe zakwasy.
Zaczęłam program budowy kaloryferka na brzuchu aerobiczną 6 waidera.
Niby nic, głupie 6 ćwiczonek, nawet nie bardzo forsownych, ale jednak.
Dziś wiem, że mam  różne mięśnie, których istnienia nawet nie podejrzewałam.

Lato u mnie.
Dziś prawie 30 stopni.
Popołudnie spędziliśmy w 12 osób, głównie ode mnie z pracy- na grilu.
Dawno nie byłam tak odprężona i szczęśliwa.
Maja biegała po ogrodzie, chłopaki piekli kiełbaski, rybę, kukurydzę i kartofle :)
Było ciacho i lody ( o zgrozo, ale się nafutrowałam....).
Było leniwie i głośno :)
Do domu wygonił nas dopiero deszcz ( jechaliśmy na syganle, bo nam pranie w ogródku mokło).
A jutro ma być też pięknie.
Może  się gdzieś wybierzemy na jakiś piknik.



Mokrego Dyngusa !!!

15.04.2011

chcę zniknąć

Wyglądam i czuję się paskudnie.
I wszyscy dookoła to widzą.
Schowam się do mysiej dziury i nie wyjdę ze sto lat.

Może jestem w ciąży...
Boję się zrobić ten pieprzony test.

Nie odzywamy się z Puzlem, bo mieliśmy bardzo niemiłą i głośną wymianę zdań.
Nie dam się przeprosić.
Nie tak szybko w każdym razie.
Nie spodziewałam się usłyszeć nigdy takich słów z jego ust.


Na środę umówiłam się do lekarza.

13.04.2011

łyżka dziegciu w beczce miodu

Tak od kilku dni mogę nazwać, bynajmniej nie pieszczotliwie- moją córkę....

Od jakiegoś tygodnia nie poznaję mojego dziecka i serio zastanawiam się, czy nie mam w domu podmieńca...

Płacze.
Wyje wręcz, jak tylko coś jej się nie podoba np dziś tatuś skręcił nie w tą stronę samochodem, co według niej trzeba...
Wstaje z płaczem.
Budzi się w nocy i wyje, w ogóle nie daje się uspokoić, przytulić- nic.
Więc ignorujemy.
Przestała nam kompletnie jeść- jak zje jeden posiłek w całości to jest święto.
I to przy wszystkich atrakcjach, jakie tylko zdołamy wymyslić- typu bajki, książeczki, zabawki w obie rączki ( bo odpycha lub kopie łyżkę....).
No i już dwa dni nie zrobiła kupy, a normalnie dziś o tej porze powinnam naliczyć 6 w ciągu tych dwóch dni...I to takich sporych....
Sama nie wie, o co jej chodzi, jest rozdrażniona i ma zły humor.
Gdzie moja roześmiana i pogodna córcia...?

W nocy miała goraczkę, podałam jej panadol i pomogło.
Wyrzyna jej się na dodatek dolna prawa trójka, ale to już szmat czasu, i wcześniej taka niedobra nie była...

Aaaa , zaczęła też odstawiać szopkę przy kąpieli- panicznie boi sie prysznica ( ?????) i suszarki do włosów. Wcześniej w ogóle nie zwracała na nie uwagi.
Dziś usiłowała mi dać nogę z wanny, choć uwielbia kąpiele i bardzo na nie czeka codziennie...
Nie ma żadnej traumy związanej z tymi dwoma rzeczami, nigdy jej nie straszyliśmy itp.

jak to przetrwac i jej nie zamordować... :mur: :mad: .

A ta beczka miodu- Puzelek.
Od kilku dni jest z nami całymi dniami- zbiegło się kilka różnych spraw typu samochód służbowy w warsztacie ( i jest uziemiony :mad:) itp.
Jest , w przeciwieństwie do Mai- do rany przyłóż.
Czuły jak już dawno nie był ( albo coś przeskrobał, albo coś zrozumiał...).
Ufff , gdyby nie on, pewnie wystawiłabym Majkę któregoś dnia za okno.....

5.04.2011

Miałam dzis okropny sen.
Dotyczył mojego pierwszego mężczyzny.
W skrócie nasza historia wyglądała tak- poznaliśmy się na mojej studniówce, ja bawiłam się z moim exem , on był DJ-em.
Chyba wpadłam mu w oko, bo kilka razy tańczył ze mną.
Potem to ja zadzwoniłam do niego, na jego radiowy numer ( pracował w lokalnej rozgłośni).
Rozmowa była bardzo miła, i wkrótce weszło nam to w krew- to on to mnie dzwonił i paplaliśmy bez przerwy...
Zdecydowaliśmy się spotkać-to był komletny niewypał, ale potem zgodziłam się na kolejne spotkania.
Było coraz lepiej, ciągle mieliśmy mnóstwo tematów do rozmowy.
No i nadeszło nieuniknione- nasz pierwszy pocałunek, pierwszy dotyk...
Powiem tak-byłam na maxa zakochana, on też (tak przynajmniej twierdził...).
Wiedziałam, że jest żonaty.
Nie przeszkadzało mi to, byłam młodziutką, głupią gęsią- jego żona, nowonarodzony syn-byli dla mnie kompletną abstrakcją.
Zdałam świetnie maturę ( roiło mi się w głowie,że to dla niego, żeby był ze mnie dumny.,...), postanowiłam wyjechać do Warszawy, i zrobiłam to.
Nagle dzieliło nas sporo kilometrów, nasze kontakty w zasadzie zaczęły zanikać.
Było mi z tego powodu źle- pamiętajmy, że to były czasy, kiedy telefon komórkowy to była ekstrawagancja....
Kiedy w sierpniu przyjechałam na chwilkę do rodziców, zadzwoniłam do niego.
Rozmowa się nie kleiła, on nawet nie chciał mnie zobaczyć...
Zerwał ze mną przez telefon twierdząc, że musi poświęcić się rodzinie.
Fajnie.
Wtedy to był dla mnie koniec świata, przepłakałam kilka dni.
Ten facet zadał mi wiele bólu.
I nagle dziś przyśnił mi się dalszy ciąg naszej znajomości.
W moim śnie wpadliśmy na siebie na ulicy, i zaraz potem wylądowaliśmy w hotelu.
Nie opierałam się, byłam potulna i taka...wyczekująca.
On po prostu zaspokoił swój głód i zaczął się ubierać, zwupełnie nie biorąc pod uwagę mnie, moich potrzeb...
Zapytał mnie tylko, co u mnie po tych wszystkich latach.
Powiedziałam mu , że jestem mężatką , mam córkę i jestem znowu w ciąży, a mąż siedzi w więzieniu za jakieś malwersacje finansowe (jeny, skąd taki pomysł... : )  )
Byłam strasznie przygnębiona.
On jak gdyby nigdy nic, po prostu wyszedł.
Przez firankę widziałam , jak podszedł do blondynki z dwójką dziaciaków, tak na oko 6-7 letnich.
I poszli, mając wszystko w dupie.

Obudziłam się z mokrymi oczami, zła bardzo na samą siebie.
Czemu przyśnił mi się w taki odrażający sposób?
I czemu w ogóle udało mu się mnie zaciagnąć do łóżka...?
Cóż, moja babunia mawiała-sen mara, bóg wiara.
Ja tej wiary nie mam, ale morał tego powiedzonka dotyczy i mnie.
Po prostu nie śnię świadomie, a to co sie w głowie kotłuje podczas snu- wyrzucić z pamięci, mieć to w d...

Nigdy nie zapominam moich snów, cholera.
Tak już mam, no.

Dziś pomyślałam o tym kolesiu po raz pierwszy od kilku lat.
Nie zrobiłam mu wtedy awantury.
Nie poszłam do butiku, w którym pracowała jego żona, nie powiedziałam jej prawdy.
Co by to zmieniło...?
Ale wtedy lubiłam sobie wyobrażać, że to robię, że on też traci wszystko, tak jak ja.


Popatrzyłam na jego profil na NK.
Ta sama żona, dwoje dzieci.
Myślę, że do niczego się nie przyznał.
Ale czy byłam pierwszą , a może jedną z wielu takich młodych gąsek...?

Gdybym  dziś naprawdę zobaczyła go na ulicy, po prostu przeszłabym na drugą stronę.

4.04.2011

ale za to niedziela...

Rano wybraliśmy się na pchli targ.
Coś jak na Kole w Warszawie, tyle, że większy :)
Uwielbiam zapach polowania na rzeczy; tłum ludzi, watę cukrową i budę z hot-dogami :)
Udało mi się kupić kilka fajnych szmatek dla siebie, jakieś letnie fatałaszki dla Majki, no i rowerek ! Pierwszy mały rowerek :)
Do tej pory Majka śmigała albo w wózku, albo ciągnęłam ją na małym plastikowym quadzie ( zamotałam skakankę i już ).
I patrzcie, przyszła pora na rower.
Pamiętam chwilę, gdy w szpitalu nasza kilkugodzinna córka leżała w przezroczystym pojemniku na kółkach, na sali intensywnej opieki, wśród inkubatorów, pikających monitorów, z sondą w nosku i ogromnym wenflonem w mikroskopijnej rączce.
Płakałam strasznie, ale Puzel-kochany Puzel, który zawsze wie, jak mnie pocieszyć- powiedział- "nie martw się, zobaczysz, jeszcze będzie na takim małym rowerku z wstążkami zapierdalać...."
Roześmiałam się przez łzy.
I spełniło się :)

Dzień przeleciał nie wiem kiedy- na sprzątaniu, praniu, zakupach...
Na wieczornej rutynie , która daje naszemu dziecku poczucie bezpieczeństwa-kąpieli, jedzeniu kolacji, myciu ząbków i zaniesieniu do łóżeczka , daniu pić, dwóch smoczków-jednego w paszczę, drugiego do raczki, w razie gdyby pierwszy się zgubił, buziaczkom i ułożeniu jej spać.
Potem na moich przygotowaniach ( oj, niekrótkich) na wieczór, bo spodziewaliśmy się Gościa.
A kiedy już przyszedł, działo się coś, o czym marzyłam, śniłam, fantazjowałam .
Czy muszę wspominać, że był bardzo udany dzień :)?

1.04.2011

Wyciagnęłam mój rower z komórki, a zatem to już wiosna :)
Pojechałam na basen.
Trochę się napedałowałam, bo Puzel wyjął baterię na moją prośbę (ładowarka jest do wyrzucenia, zepsuła się dzi...ka).
Miałam nadzieje poćwiczyc dziś 2 godziny, ale na drugich zajęciach ( każde są godzinne), obniżono dno basenu z 1.21 na 1.66 metra, a to już dla mnie za głęboko.
W takich chwilach przeklinam te moje 159 cm wzrostu i nieumiejętność pływanaia!

Nic to, i tak było super :)

Zeszczuplałam, ale opona na brzuchu została.
Czyli chyba taka już moja nieuroda, cholera.
Nie ustaję w wysiłkach, żeby sie jej pozbyć, ale chyba kupię obciskające majty albo jakis gorset i będę mogła założyć obcisłą bluzkę.
Mało sexy, ale nikt sie nie dowie...
Gorzej latem, przy tych wszystkich zwiewnościach, ale do lata jeszcze trochę czasu, może coś wymyślę.
Wiem, że Puzlasty kocha mnie taką właśnie, jaką mnie ma.
Ale chcę się dobrze czuć, chcę znów nosić moje ciuchy z okresu, zanim zostałam mamą, chcę się podobać innym facetom-na ulicy, na plaży, w sklepie.
Chcę się podobać innym kobietom-jak każdy :)

Oho, Młoda mnie przyzywa.
Obudziło się moje Słonko :)