Powoli wracam.
Ja :)
Święta spędziliśmy w Warszawie.
Co prawda, droga do rodziców zajęła nam 37 godzin, kosztowała masę nerwów i moje mściwe-"nigdy więcej samochodem ! ".
Ale w końcu udało się dotrzeć :)
Wigilia po raz pierwszy ani nie u moich ani u Puzlowych rodziców.
Pojechaliśmy do przyjacół ( wraz z rodzicami i siosrą Puzla), a tam gwar- ich dwóje plus trójka dzieci i babcia :)
W sumie do stołu zasiadło 12 osób ... :)
Pieknie było.
Jedzienie pyszne, przy czytaniu pisma cos mnie podejrzanie dławiło w gardle, mimo, że nie jestem wierząca.
Tak naprawdę nie jestem też niewierząca.
Po prostu nie wiem.....
Maja bała się Mikołaja.
Ja wręcz przeciwnie-rozsiadłam mu się na kolanach i głaskałam po brodzie (aż Mikołaj musiał szeptem mnie zmitygowac, że zaraz mu urwę i będzie wstyd ;) ).
Prezenty udały się.
Jak zwykle dostałam całą mase książek, jakiś jedwabny szal, rajstopy ( !).
Puzlasty dostał składkowego iPada.
Maja oczywiście obłowiła się najbardziej- książeczki, zabawki, ciuszki :)
Szał.
Całe święta upłynęły jakoś tak miło.
Nawet u moich rodziców było dobrze.
Co zdarza się ostatnio coraz rzadziej....
Nie byłabym sobą, gdybym troszkę nie próbowała różnych przyjemności, o których na tym blogu pisac nie mogę.
Zaznacze jedynie, że były i że było wspaniale :)
Leżeliśmy sobie z Puzlastym na kanapie w duzym pokoju, u jego rodziców.
Tuż obok nas prawdziwa, pachnąca choinka.
I Puzlowe- te wszystkie bombki, które widzisz, pamiętam jeszcze z dzieciństwa....
Wzruszenie...
A teraz wróciłam do domu.
Jak dobrze :)
Co prawda, aktualnie nie poznaje mnie nawet mój własny mąż, jestem wyciszona i niedotykalska jak dziewica ;), ale raczej wróci do normy wraz z hormonami ;)
Pozdrawiam Was, moi drodzy.
Niewiele osób czyta mojego bloga, ale dla Was warto pisac.
Obiecuję poprawę :)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku !