baby development

27.06.2011

pierwsze koty za płoty

Od dziś Maja chodzi w gatkach :)
Pierwsze już zasiusiała, mimo, że kilanaście razy pytałam, czy chce siku.
Chyba zaczniemy na spacery zabierać nocnik.

Jaki dzień jest dłuuuuugi, kiedy wstaje się przed 6 i nie idzie do pracy....

25.06.2011

żyję

Wczoraj po 17-tej wycięli mi to cholerstwo.
Byłam przerażona, kiedy kładłam się na  łóżko w gabinecie zabiegowym czy jak to nazwać.
Położyłam się na boku i nagle stanęły mi przed oczami wszystkie obejrzane na TLC programy o operacjach- krew, cięcie skóry...bleah....
Zabolało tylko podanie anestetyku, potem czułam , że coś robią, ale bez bólu.
Za drzwiami siedział Puzlasty i słyszałam jak Maja biega po korytarzu.
Chirurg-młoda dziewczyna-skupiła się na robocie, ale babka, która jej asystowała zabawiała mnie rozmową :), choć trudno było nie zwracać uwagi na syczący dźwięk  ciętej laserem skóry....
Trwało te ze 40 minut.
Mam jeden ciągły, 3 centymetrowy szew.
Samo znamię miało z 5 milimetrów średnicy, ale wycięli też po kawałku zdrowej skóry- taki zapasik dla pewności......
Po wszystkim posiedziałam jeszcze chwilkę, żeby dojść do siebie i wróciliśmy do domu.
Miałam straszne mdłości- jak za czasów pierwszego trymestru ciąży.
Znieczulenie trzymało do 22, a potem jak coś zaczęłam czuć- poszłam spać.
Spanie na jednym boku całą noc nie jest fajne, ale da się znieść.


ŻYJĘ :)

21.06.2011

i po imprezie

Jubilatka spi, co prawda kręci się i popłakuje przez sen, ale....
Strasznie już czekałam na ten moment, kiedy wreszcie ze mnie zejdzie.
Wstała dziś z mega katarem i kaszlem.
Bardzo marudna.
Ale czy to nam pokrzyżowało plany...?
Nie :)
Przed południem były kulki, potem drzemka a po niej dmuchanie świeczki :)
Maja bała się tortu :), a świeczki dmuchał tatuś.
Potem przyszło kilka osób, dzieci się bawiły i było bardzo fajnie.
Ale generalnie- mała kiepsko się dziś czuła i to było widać.








17.06.2011

hmmm

Chodzę niewyspana, a raczej powłóczę nogami, gdyż albowiem córa przeczołgała mnie w nocy równo.
Nie wiem, co spowodowało , że Młoda dostała w nocy takiej gorączki i że w dzień również lecimy na panadolu.
Może zęby.
A może nie.

Jak przestaje działać lek, to wisi na mnie i miauczy... wrrrr.
Jak trochę lepiej- coś skubnie jedzenia, a nawet chwilę klocki poukłada.
Ale głównie -leży jak worek na kanapie i ogląda Timmy'ego i Księżycowego Misia.

Wertuję net w poszukiwaniu jakiegoś przepisu na tort bezglutenowo- bezmleczny, ale pewnie będę zdana na siebie w tej kwestii.
Mam całą szufladę mąk bezglutenowych, coś pewnie ukręcę :)

Wczoraj spędziłam uroczy wieczór w towarzystwie mojego oczytanego sąsiada :)
Było naprawdę... miło :)

Sukces.
Ukończyłam program A6W.
Efekt nie jest może tak spektakularny jak się spodziewałam, ale jest lepiej , niż było.
Teraz będę ćwiczyć co drugi dzień, żeby to utrzymać i już.
A Puzel , choć schudł 11 kilo, chyba stracił rozpęd.
Znowu pije gazowane i słodkie napoje- i to go zgubi.
Heh , mi to nie przeszkadza, ale lepiej dla jego zdrowia, gdyby schudł jeszcze ze 30 kilo....
Ale jak się prowadzi taki tryb życia- kanapowo -samochodowy- to czego oczekiwać....


Wczoraj jechałam już na drugim biegu.
Wow......
Co za prędkość.....

13.06.2011

ale jazda

Stało się, wsiadłam za kierownicę.
Co przeżyłam, to moje.
Chyba z wiekiem pewne rzeczy przychodzą mi trudniej, a prowadzenie auta należy do tych najtrudniejszych.
Puzel był bardzo spokojny i życzliwy- nie mogłabym spotkać lepszego instruktora.
Najpierw pojechaliśmy zatankować, i na miejscu dowiedziałam się, że to ja mam zrobić.
Było to dość emocjonujące.
Nie śmiać mi się tu.
Dostałam pełny instruktaż, mnóstwo dobrych rad np że rura, którą leci paliwo, może porysować tylną szybę, i lepiej , żebym podjeżdżała tak , aby wlew był po tej samej stronie, co dystrybutor.
Zatankowałam, nie oblałam się paliwem.
Potem wróciliśmy na nasz "placyk" czyli parking przed domem.
Przesiedliśmy się.
Puzel wyregulował siedzenie, kierownicę, lusterka.
Pokazał pedały i objaśnił, co do czego.
Ja już się spociłam.
Uruchomiłam silnik, ruszyłam.
Było parę kangurów, ale obyło się bez większych wpadek.
W połowie drogi byłam bliska płaczu, ale zagryzłam wargi i jechałam dalej.
To dla mnie za dużo- patrzeć na drogę, w lusterka, używać pedałów, zmieniać biegi ( ja narazie jeździłam tylko na 1  i wstecznym biegu), pilnować się właściwej strony drogi , nie wjechać na krawężnik ale i uważać żeby nie jechać środkiem...
Jak ja to wszystko ogarnę.....???
Może za dwa lata......
Kiedy zaparkowałam przed domem i wysiadłam, ugięły się pode mną nogi i usiadłam wprost na krawężniku.
To był tak duży stres, że wyszedł ze mnie razem z łzami.
Puzel pochwalił mnie, że dobrze sobie poradziłam jak na pierwszy raz.
To miłe, ale nie mógł powiedzieć nic innego, żeby mnie nie zrazić :)
Zapowiedziałm mu, że jeśli będzie na mnie pokrzykiwał, to wysiadam i dalej idę pieszo, więc.....
Jutro kolejna lekcja, trzymajcie kciuki, żebym nas nie pozabijała....

8.06.2011

czy jest sprawiedliwość...?

Nie ma.
Ale czasem życie pokazuje, żeby za dużo nie kłapać dziobem...
Dziś Puzlasty rozłożył się z robotą w domu, hehe.
Na biurku położył laptopa, którego miał zreperować czy coś tam.
Zrobił sobie piciu i postawił obok.
I zaraz wylał wszystko na nasz komputer, ten który miał rozgrzebany, mój aparat fotograficzny, dysk zewnętrzny, na który przegrywał nowe fotki Mai ( ja mam schizę, że w razie wirusa wszystko stracimy i zawsze mu truję, żeby aktualizował to co mamy na zewnętrznym).
Ha !!!!
I co???
Jemu się nie zdarza nic wylać, co?
Dobrze mu tak.


Po strupach Mai nie ma śladu.
Wygoiło się jak na psie :), a resztę zdrapała.

Ja dziś wyrwałam się z domu na troszkę.
Wsiadłam na rower a moja rodzinka zrobiła mi "papa"z okna.
Połaziłam po mieście i upolowałam śliczną sukienkę w stylu lat 40'tych.
Czarną w białe groszki ( polka dots).
Były też fajne butki w tym stylu, ale wyszłam ze sklepu , żeby się jeszcze zastanowić, i kiedy po nie wróciłam- już ich nie było :(
Trudno.
Do kolekcji doszedł też nowy komplet bielizny, parę buteleczek lakieru do paznokci i nowe baleriny.
Od razu świat stał się piękniejszy :):):)
Czy nie mówiłam kiedyś, że nie przepadam za zakupami?
Dobra.
Tylko krowa nie zmienia poglądów.

2.06.2011

noł stries

Tak mi powiedziała moja znajoma , ukrainka :)
I mimo, że strasznie, ale to strasznie chciało mi się siku , i ledwie byłam w stanie skupić się na tym egzaminie- UDAŁO SIĘ- ZDAŁAM !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Także mam już pół prawka w kieszeni :)
Teraz jeszcze druga część- nauka jazdy..... i kolejny egzamin, który oczywiście zdam :)



Wczoraj z okazji Dnia Dziecka chcieliśmy pojechać z Młodą na kulki czy jakiś większy , wypasiony placyk zabaw.
Ale troszkę nam się zmieniły plany, bo Majka wypuszczona z domu, biegnąc w stronę samochodu- upadła i zdarła porządnie facjatę.
Płacz, krew, opuchlizna...
A dziś strupy- wygląda jak stary pijak łachudra.
Ale spała dobrze, a zęby są na miejscu- to dobrze.....

Wczoraj również była nasza 8 rocznica .
Tamtego dnia Puzlasty mnie "uratował" przed zamieszkaniem pod mostem.
Siedziałam na krawężniku przed mieszkaniem, z którego właśnie wyeksmitowała mnie współlokatorka i zastanawiałam się, który most wybrać na nocleg , kiedy zjawił się Puzel.
Zapakował moją trobę do auta, stękając i zrzędząc, że strasznie ciężka, i zawiózł do siebie.
I zaczarował czy coś.
Zostałam na zawsze :)
Wczoraj, owszem, pamiętał, ale żadnych fanfar nie było...
Nawet kwiatka...( a ja rozpieszczona jestem i spodziewałam się sporego snopka ).
Dopiero, kiedy spuściłam nos na kwintę, zdecydował, że nie pójdzie do pracy i urządzimy sobie miły wieczór.
Było rzeczywiście miło, ale na ten egzamin to się kompletnie nie wyspałam.... :):):)