baby development

29.09.2011

chwile grozy

Nawet w tak małej pipidówie, jak moje miasteczko, nie brakuje łozbuzerii.
Przedwczoraj dwóch zakapiorów próbowało włamać się nam do domu.
Byłam sama z Mają i co przeżyłam, to moje.
Od razu , gdy zorientowałam się, że ktoś manipuluje przy drzwiach wejściowych , zadzwoniłam do sąsiada.
Na szczęście był w domu i po kilku sekundach już był u mnie.
Przepłoszył drani...
Spałam niespokojnie, wyczekując na powrót Puzla z pracy.
Swoją drogą, jaki to niefart, że on pracuje zawsze popołudniami i nocą.....
Mogliby mnie zgwałcić i udusić, a on nic by nawet nie wiedział....

I tak się zastanawiam- co mogliby ukraść?
Komputer, telewizor?
Nic wartościowego w domu nie mamy.
Z drugiej strony, słyszałam o morderstwach dla głupich 10 złotych....



Dziś trochę się już otrząsnęłam.
Byłam z Mają na urodzinach .
Takie fajne garden party, pogoda dopisała- dzieci biegały, dokazywały ( Maja była wniebowzięta ! ), a my nie mogłyśmy się nagadać- same baby- nic tylko nam miotły dać :)
I ciagle się dziwiłyśmy, jak ten czas szybko ucieka- dopiero co robiłyśmy baby shower, a tu jubilatka skończyła właśnie pierwszy roczek swojego życia :)



Sama słodycz :)

27.09.2011

niemiło

Niemiło mi , kiedy kogoś tracę.
Kiedy ktoś, oswoiwszy mnie, po prostu odchodzi.
Bez słowa wyjaśnienia.
Zdarzyło mi się to nie raz, ale za każdym razem boli.
I zawsze ganię się za to, że przecież powinnam być mądrzejsza- nie ufać, nie ufac, nie ufać.
Naiwniaczka ze mnie.

19.09.2011

Jest lepiej :)
Zły humor się ulotnił, wybitnie za sprawą Puzlastego- ten to zawsze znajdzie sposób, żeby mi dogodzić .
Na głowę jak zwykle dobrze robi mi odrobina wysiłku- nadal chodzę dwa razy w tygodniu na aerobik w wodzie i wracam tak naładowana endorfinami, że mało nie pęknę.
Lubię moją instruktorkę szalenie, a to jak prowadzi zajęcia i jaka jest dla grupy sprawia, że kiedy nasze ćwiczenia awaryjnie ma prowadzić ktoś inny- rezygnuję.
Byłam na zastępstwach dwa razy i za każdym wychodziłam z wody w ciągu pierwszego kwadransa- zimno, nudno, bez wyrazu i muzyka za cicho....
Po pierwszych zajęciach  po moim urlopie walczyłam z zakwasami kilka dni :)

Maja zaczyna sprawdzać, gdzie są granice- naciska, wymacuje i sprawdza ich rozciągliwość.
Czasem jest mi naprawdę ciężko nie krzyczeć, tłumaczyć, nie dać klapsa ( zwłaszcza, jak z miną niewiniątka , na pytanie czy chce kupę- odpowiada, że nie, po czym minutę później robi w gatki....).
Chyba najbardziej uciążliwe są te jej ryki- coś jej nie pasuje- płacz, najpierw bez łez, a potem nawet aż do wymiotów.
Terrorystka.
Ja jestem twarda i nie ustępuję ( lub baaaardzo rzadko), Puzel ma miększe serce lub mniej cierpliwości , czym doprowadza mnie do szału , niszcząc coś, co udało mi się już z Mają wypracować....


No i mamy jesień.
Najgorsze są poranki- kiedy wstaję o 5 do pracy, na dworze ciemno...
Żeby już była wiosna.....


Aaaa, byłabym zapomniała.
Poszliśmy dziś do przedszkola, gdzie chcemy posłac młodą od przyszłego roku, po aplikację.
Majka rozejrzała się, oczarowała panią w sekretariacie, a na koniec pięknie powiedziała- baaaaajjjjjiiiiiiii.

16.09.2011

zjazd

Jaszczurka się przyplątała.
W Majkę dziś wstąpił diabeł, od rana się marze i jest nieznośna, a ja chodzę z kąta w kąt i nie wiem, co ze sobą zrobić.
Na chandrę najlepsza jest czekolada i zjadłam sobie, a jakże.
Ale było jeszcze gorzej, bo doszły wyrzuty sumienia, że zjadłam za dużo....
Ten tydzień był dla mnie dość intensywny i może właśnie to, że nie mam dziś żadnych planów na wieczór tak mnie złości...?
Spotkałam dziś kogoś, kogo staram się unikać jak ognia, i to do reszty zepsuło mi dzień.


I w ogóle kiepsko się czuję.
Mam zakwasy.
Boli mnie brzuch, bo od dwóch dni mam założoną spiralę.
I okres mi się zbliża....
I nie mam się do kogo przytulić, bo Puzlasty w pracy...
I jutro trzeba wstać o 5 do pracy...
Ech, możeby tak sobie popłakać...?

7.09.2011

mała fotorelacja

Nie będzie wykładów o zabytkach, wkleję jedynie kilkanascie zdjęć ( zrobiliśmy ponad tysiąc :)   ).

Jeśli ktos był w Barcelonie, to zapewne i tak będzie wiedział co ogląda- a jeśli nie- wujek google służy radą :)


Na początku trzeba było się zrelaksowac, w oczekiwaniu na samolot do Girony.
Oczywiście, przy kubku gorącej czekolady  i szarlotce w empik cafe  :)




Potem juz było z górki :)








Kiedy zobaczyliśmy, że mamy pokój z dwoma łóżkami, uśmialiśmy się do łez.
Puzlasty zsunął je razem i po problemie.
A że czasem się rozjeżdżały, to już osobna historia.....


Któregoś wieczoru po powrocie z miasteczka , zobaczyliśmy, że mamy gościa na tarasie




Ta miła jaszczurka miała długość mniej więcej mojej dłoni.

Widok z tarasu o różnych porach dnia i nocy :





 Teraz troszkę plaży :)



i mnie.....



oraz Barcelony :)




I Santa Susana...





I dużo, dużo więcej :)