troszkę mnie tu nie było ;)
A 4 lata temu kulałam się z piłką zamiast brzucha i czekałam na bóle- bo na 14 miałam termin, hyhy.
Ech, jeszcze tydzien do urodzin misiaczka :D
Poświętujemy we czwórkę..
Nie, nie to co myslicie.
JESZCZE nie jestem w ciąży :P
Jest u mnie mój brat...
Szczeniak lat niespełna 19-tu.
Mój najukochańszy braciszek.
Przyjęłam pod swój dach.
Wikt i opierunek za free.
Robotę mu znalazłam.
I wiecie, co gówniarz zrobił...?
Okaradł nas.
Zwyczajnie, bezczelnie, wyprowadził z szuflady niezłą sumkę ( ja pracuję miesiąc na tyle....).
Puzel zadzwonił do mnie, kiedy to odkrył i spytał, gdzie kasa.
Ja na to, że nie wiem o co chodzi.
Nie było mnie wtedy.
Więc rozmówił się z dzieciakiem sam na sam.
Młody przyznał się bez bicia , stwierdził, że miał wydatki ( fajki, piwko, zioło.....).
Ręcę opadają....
I wszystko inne też.
Liczył , że po wypłacie odłoży kase na miejsce i się nie zorientujemy...
Nosz kurwa.
A nie mógł zwyczajnie poprosić...?
Pożyczyłabym, dałabym mu.
To nie.
Lepiej kraść.
Smutno mi :((((((
Z innej beczki- Misiaczek będzie miał urodziny pełną gębą- zarezerwowaliśmy jej salkę zabaw, z dmuchanym zamkiem i kulkami, a potem wyżerką w stylu angielskim.
A tort będzie polski :)
Bo sama zrobię.
Mam już kilka przepisów przygotowanych ( u nas nadal ścisła dieta- mleka i glutenu niet ), muszę zacząć je wypróbowywać, i rozpieszczać Pauzlastego słodkościami.
Albo siebie- bo on znów na diecie- odchudza się ;)
Co do mojej planowanej ciąży.
Potrzebuję jeszcze chwilki, żeby ....
O boże...
Chcę tego dziecka, ale jak sobie pomyslę o tym wszystkim......
O tych nie zawsze fajnych ciążowych dolegliwościach, o porodzie, o połogu, to cała drżę.
Niezbyt dobrze to pan bóg wymyslił.....
Zresztą, te dolegliwości to jedno.
A mój tryb życia to drugie.
Dobrze mi teraz.
Miasiaczek jest już taki kumaty.
Pogadać z nią można, i tak mam wszystko zorganizowane, żeby móc jeszcze POŻYĆ, kiedy ona jest przedszkolu lub śpi.
A potem mi się skończy.
Będą hemoroidy, rozstępy, zwały tłuszczu i ta przeklęta laktacja.
Będę się czuła jak kosmitka we własnym ciele.
Nie będzie nawet mowy o wyjściu dokądkolwiek bez tej małej pijawki.
Że już nie wspomnę o tym, że stracę figurę.
Jak to brzmi.....
Brzmi to wszystko okropnie.
Wiem.
Bo ja jestem okropna.
I pusta.
I w ogóle beznadziejna :((((((((
To chyba nie wróży dobrze....?!
Ale klamka zapadła.
We wrześniu.....
Powiedzcie, że mi się odmieni.
Że tylko zyskam :)
Że figura wróci, że jakoś sobie poukładam na nowo to wszystko.
Ze Majka oszaleje na punkcie siostry.
Lub brata ( nie mam tym razem żadnych preferencji co do płci).
Że pozostanę sobą.....