Jeszcze żyję !!!
Miałam dziś pierwszą jazdę z instruktorem.
Jak szłam do auta, to miałam nogi jak z waty.
Modliłam się, żeby okazało się, że to jakiś starszy pan, bardzo cierpliwy i taki, co to już go nic nie zaskoczy....
No cóż, mój instruktor ma koło 35 lat, ale na szczęście jest chodzącym ( jeżdżącym , hehe) profesjonalizmem.
Dobrze, że nie jest ani trochę w moim typie, bo zamiast skupiać się na drodze, skupiałabym się na nim, khy khy.
Najpierw pojechaliśmy na taką w miarę cichą uliczkę , i tam tłumaczył mi i pokazywał wszystko, a potem... w drogę.
Stresowałam się straszliwie, ale chyba jego spokój w końcu spłynął i na mnie.
poradziłam sobie nieźle i chyba w te półtorej godziny czegoś się nauczyłam :):):)
Nawet jechałam już na drugim biegu, ło matko....
Następna jazda już w poniedziałek.
Muszę zdać egzamin praktyczny do Bożego Narodzenia, taki sobie wyznaczyłam termin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz