baby development

19.09.2011

Jest lepiej :)
Zły humor się ulotnił, wybitnie za sprawą Puzlastego- ten to zawsze znajdzie sposób, żeby mi dogodzić .
Na głowę jak zwykle dobrze robi mi odrobina wysiłku- nadal chodzę dwa razy w tygodniu na aerobik w wodzie i wracam tak naładowana endorfinami, że mało nie pęknę.
Lubię moją instruktorkę szalenie, a to jak prowadzi zajęcia i jaka jest dla grupy sprawia, że kiedy nasze ćwiczenia awaryjnie ma prowadzić ktoś inny- rezygnuję.
Byłam na zastępstwach dwa razy i za każdym wychodziłam z wody w ciągu pierwszego kwadransa- zimno, nudno, bez wyrazu i muzyka za cicho....
Po pierwszych zajęciach  po moim urlopie walczyłam z zakwasami kilka dni :)

Maja zaczyna sprawdzać, gdzie są granice- naciska, wymacuje i sprawdza ich rozciągliwość.
Czasem jest mi naprawdę ciężko nie krzyczeć, tłumaczyć, nie dać klapsa ( zwłaszcza, jak z miną niewiniątka , na pytanie czy chce kupę- odpowiada, że nie, po czym minutę później robi w gatki....).
Chyba najbardziej uciążliwe są te jej ryki- coś jej nie pasuje- płacz, najpierw bez łez, a potem nawet aż do wymiotów.
Terrorystka.
Ja jestem twarda i nie ustępuję ( lub baaaardzo rzadko), Puzel ma miększe serce lub mniej cierpliwości , czym doprowadza mnie do szału , niszcząc coś, co udało mi się już z Mają wypracować....


No i mamy jesień.
Najgorsze są poranki- kiedy wstaję o 5 do pracy, na dworze ciemno...
Żeby już była wiosna.....


Aaaa, byłabym zapomniała.
Poszliśmy dziś do przedszkola, gdzie chcemy posłac młodą od przyszłego roku, po aplikację.
Majka rozejrzała się, oczarowała panią w sekretariacie, a na koniec pięknie powiedziała- baaaaajjjjjiiiiiiii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz