Wczoraj po 17-tej wycięli mi to cholerstwo.
Byłam przerażona, kiedy kładłam się na łóżko w gabinecie zabiegowym czy jak to nazwać.
Położyłam się na boku i nagle stanęły mi przed oczami wszystkie obejrzane na TLC programy o operacjach- krew, cięcie skóry...bleah....
Zabolało tylko podanie anestetyku, potem czułam , że coś robią, ale bez bólu.
Za drzwiami siedział Puzlasty i słyszałam jak Maja biega po korytarzu.
Chirurg-młoda dziewczyna-skupiła się na robocie, ale babka, która jej asystowała zabawiała mnie rozmową :), choć trudno było nie zwracać uwagi na syczący dźwięk ciętej laserem skóry....
Trwało te ze 40 minut.
Mam jeden ciągły, 3 centymetrowy szew.
Samo znamię miało z 5 milimetrów średnicy, ale wycięli też po kawałku zdrowej skóry- taki zapasik dla pewności......
Po wszystkim posiedziałam jeszcze chwilkę, żeby dojść do siebie i wróciliśmy do domu.
Miałam straszne mdłości- jak za czasów pierwszego trymestru ciąży.
Znieczulenie trzymało do 22, a potem jak coś zaczęłam czuć- poszłam spać.
Spanie na jednym boku całą noc nie jest fajne, ale da się znieść.
ŻYJĘ :)
Uff ;))
OdpowiedzUsuńnajważniejsze, że wszystko się udało :)
OdpowiedzUsuń