baby development

17.01.2011

Zalewa mnie taka wściekłość, że ledwie widzę na oczy...
Mój dzien zaczął się o 2 w nocy-  Maja płakała, więc zabrałam ją do salonu na bajkę ( po dokładnych oględzinach stwierdziłam, że nic jej nie jest, nie ma gorączki, więc może po prostu ida zęby....wrrrr).
Ja drzemałam, ona sobie patrzyła.
Do łóżka wróciłyśmy przed 4 i jak zasnęłyśmy, tak dopiero przecknęłam się przed 9.
A na 10 wybierałam się z nią do Klubu Malucha....
Wszystko w pędzie.
Nocnik, ubieranie, potem moja toaleta ( w międzyczasie dzwoni znajoma, żeby wpaść do niej po wszystkim), Majkowe śniadanie i już jesteśmy gotowe.
Otwieram drzwi  a tam deszcz.....
Wyciągam wózek, w domu Maja wrzeszczy, bo też już chce wyjść, składam wózek, przypinam dziecko, zakładam folię.
Wrzask, bo przecież prawie nic nie widać świata, to zamach na jej wolność...
Z powrotem do domu po parasol...
Jestem już cała mokra.
Deszcz i pot....
Biegiem do Klubu.
Dziś Dzień Brudaska, dzieciaki biegają od miski z wodą, mijają stanowisko , gdzie są niedzwiedzie polarne i pingwiny na kupie lodu, stół z farbami, modelina....pojemnik z ziemią, w której zagrzebane są plastikowe robale....
Maja zadowolona, ja zaczynam schnąć.
Moje włosy wyglądają, jabkym  wcale nie myła ich przed niecałą godziną.

I już czas do domu.
Na zewnątrz nadal leje.
I od nowa zabawa z ubieraniem, wierzganiem i wychodzimy w żywioł.
Dzwonię do znajomej, ale ta nie odbiera.
No nic , idziemy.
Po 20 minutach morderczego marszu w strugach wody, pchania pod górę jedną ręką wózka , trzymania drugą parasolki- jestem pod domem znajomej.
Pukam-cisza.
Przez okno widzę migający telewizor, więc jest w domu.
Pukam kilkukrotnie, dzwonię na komórkę- nic.
Jestem tak wściekła, jak mokra.
Maja wrzeszczy w wózku.
Mam ochote ją rozszarpać, czemu ona tak wrzeszczy....
Idę do domu.
Kolejne 20 minut.
Mam mokre dosłownie wszystko.
Tuż przez wejściem do domu dzwoni znajoma-spławiam ją bo nie jestem w stanie rozmawiać.
Majka do domu, wózek do komórki, ja do łazienki.
Zdejmuję z siebie ciuchy.
Nawet bieliznę mogę wykręcać z wody.
Wszystko do pralki.
Wycieram się.
Szlafrok.
Rozbieram Młodą.
Uffffff.
Kipię złością !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Może wreszcie zjem jakieś śniadanie....
Chyba dojrzałam do zrobienia prawa jazdy.

6 komentarzy:

  1. Oj widzę, że ciężki dzień masz za sobą. To teraz Malutką do łóżeczka a siebie do wanny z gorącą pachnącą wodą i najlepiej jeszcze lampkę wina na odstresowanie.
    Miłego wieczoru - i spokojnej nocy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...no współczun jak to mawiają. Będę trzymał za Ciebie z tym prawkiem...ale jeszcze trzeba mieć czym...jeździć :-)...Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nasze auto stoi przed domem i pokrywa je kurz, bo Puzel zazwyczaj jeździ służbowym.
    Jedynie w wekeendy czasem gdzieś je zabiera na przejażdżkę.
    Trochę mam pietra, bo to duża kolubryna...a ja wolałabym jakiegoś małego fiacika czy peugeota...
    Ale co robić, przecież nie kupimy 3 auta.... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki za prawko. To naprawdę przydatny dokument, zwłaszcza, gdy ma się dziecko (ja mam ich dwoje i, do niedawna problem odwrotny- prawko na stanie, samochodu niet). Zobaczysz, jaka to wolność, nie musieć nikogo prosić o podwiezienie... Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  5. Nina, i jak już kupiliscie auto, to łatwo się było przełamać ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Wolność, to coś, co teraz czuję :) Lubię jeździć, nie sprawia mi to problemu... Większym problemem dla mnie było proszenie męża o podwiezienie, a teraz wsiadam do autka i jadę :)))

    OdpowiedzUsuń