baby development

8.10.2011

Sama to sobie zrobiłam.
Kto by pomyślał.
Pojechałam chora, wróciłam na ostatnich nogach.
Najpierw dobra wiadomość- wszystko się udało, choć nie obyło się bez nerwowych sytuacji...
Sprawa jest klepnięta, podpisana, nie ma odwrotu.
Ten most spalony :)
I dobrze.
Natomiast zła wiadomość jest taka, że chyba przesadziłam ze świętowaniem...
Poszłam ze znajomymi raz do klubu- wiadomo, jak to jest.
Lekko ubrana , potem spocona wyszłam na dwór i ...
Kolejny dzień spędziłam co prawda w łóżku, ale bynajmniej nie wygrzałam tyłka.
No i mam za swoje.
Nie mogę mówić, kompletnie straciłam głos.
Chore zatoki.
Katar.
Duszności i okropny kaszel.
Dobrze mi tak !


Puzel ugotował mi rosół , kochany jest.

Chociaż bardziej pomoże mi jednak antybiotyk...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz