baby development

4.04.2011

ale za to niedziela...

Rano wybraliśmy się na pchli targ.
Coś jak na Kole w Warszawie, tyle, że większy :)
Uwielbiam zapach polowania na rzeczy; tłum ludzi, watę cukrową i budę z hot-dogami :)
Udało mi się kupić kilka fajnych szmatek dla siebie, jakieś letnie fatałaszki dla Majki, no i rowerek ! Pierwszy mały rowerek :)
Do tej pory Majka śmigała albo w wózku, albo ciągnęłam ją na małym plastikowym quadzie ( zamotałam skakankę i już ).
I patrzcie, przyszła pora na rower.
Pamiętam chwilę, gdy w szpitalu nasza kilkugodzinna córka leżała w przezroczystym pojemniku na kółkach, na sali intensywnej opieki, wśród inkubatorów, pikających monitorów, z sondą w nosku i ogromnym wenflonem w mikroskopijnej rączce.
Płakałam strasznie, ale Puzel-kochany Puzel, który zawsze wie, jak mnie pocieszyć- powiedział- "nie martw się, zobaczysz, jeszcze będzie na takim małym rowerku z wstążkami zapierdalać...."
Roześmiałam się przez łzy.
I spełniło się :)

Dzień przeleciał nie wiem kiedy- na sprzątaniu, praniu, zakupach...
Na wieczornej rutynie , która daje naszemu dziecku poczucie bezpieczeństwa-kąpieli, jedzeniu kolacji, myciu ząbków i zaniesieniu do łóżeczka , daniu pić, dwóch smoczków-jednego w paszczę, drugiego do raczki, w razie gdyby pierwszy się zgubił, buziaczkom i ułożeniu jej spać.
Potem na moich przygotowaniach ( oj, niekrótkich) na wieczór, bo spodziewaliśmy się Gościa.
A kiedy już przyszedł, działo się coś, o czym marzyłam, śniłam, fantazjowałam .
Czy muszę wspominać, że był bardzo udany dzień :)?

4 komentarze:

  1. ...Dobra. Zaszalałaś...Ale żeby mi to było ostatni raz! Tere fere akurat co...:-)? Apetyt rośnie w miarę jedzenia...Ale Alix...Nie chcę tu kiedyś zobaczyć wpisu..."To koniec, nie ma już nic, rozchodzimy się bo...tamto, sramto, owamto"...Teraz jest super, jest power, eksytacja...Weszłaś(weszliście) na cienki lód...Nikt nie powie Ci, że nie wolno...Pamiętaj tylko jak wrócić do brzegu...Ja wracam. Od przebywania na lodzie, można dostać wilka:-). Ale co Nas nie wykończy to Nas wzmocni. Tego życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaszalałam to mało powiedziane :)
    Z tym apetytem tez trafiłes i z euforia równiez.
    Dziękuję za radę, postaram się nie stracić z oczu tego, co najważniejsze, najcenniejsze...
    A ciekawi mnie, skąd Ty wracasz ?
    I co zastałeś po tym porocie...?

    OdpowiedzUsuń
  3. ...Wracam, z podobnych wypadów na cienki lód...Chyba na szczęście, za nim seks we dwoje, nie zdążył przestać być atrakcyjny...Ilość wrażeń jakie daje swing jest tak gigantyczna, że powrót do "normalności" staje się co raz trudniejszy a podejrzewam, że później już niemożliwy...Chociaż to wszystko zależy od tego jacy i kim jesteście dla siebie, z kim się spotykacie, w jakich relacjach pozostajcecie bądź nie ze spotkanymi osobami...Jedno jest dla mnie pewne...Takie spotkania zmieniają Was i ludzi z którymi się spotykacie...już nigdy nie będzie między Wami tak jak przedtem, bez względu na to czy teraz jest lepiej czy znacznie lepisj czy też będzie gorzej...Tego typu przeżycia pozostają z Wami(z Tobą) NA ZAWSZE...dlatego warto dokładnie przemyśleć co jak i z kim robisz...Ja mam bardzo pozytywne wrażenia...I chcę żeby takie pozostały...za nim zmieni je coś lub ktoś, kto nagle ujawni swoją prawdziwą motywację do takich spotkań np. poważniejsze zaangażowanie emocjonalne do mnie czy partnerki bądź moje własne lub partnerki do Kogoś, ukrywaną homoorientację (i nagle mój penis w ustach innego faceta, koszmar jakiś...). Spotykasz się z ludźmi i naprawdę warto dobrze poznać z Kim to robisz i czy motywacją do tego jest super zabawa i wrażenia jakie daje czy może coś jeszcze co może zepsuć wszystko co bylo super zajefajne...do czasu...do czasu:-). Ale ja jestem o 10 lat starszy od Ciebie i nawijam przez pryzmat już zdobytych doświadczeń...WSZYSTKO PRZED TOBĄ! BAW SIĘ DOBRZE!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, Rachanie, to bardzo mądre słowa.
    Zapamiętam.


    PS.Ale na figlujące kobietki lubisz sobie popatrzeć...? :)
    To tak a propos homoorientacji.... :)

    OdpowiedzUsuń