To właśnie pozostało mi po wyjściu od dermatologa-onkologa.
Co za okropna baba.
Ja rozumiem, że nie można współprzeżywać chorób pacjentów, ale chyba zwykła ludzka życzliwość i uprzejmość to nie jest jakiś nadzwyczajny wysiłek...
Gdyby to jeszcze była lekarka z 30 letnim stażem, mogłabym zwalić winę na wypalenie zawodowe, ale ta , którą miałam nieprzyjemność poznać wczoraj, była młoda i energiczna.
Niesmak i nieprzyjemne uczucie , jakbym nowiutkim pantoflem wdepnęła w psie gówno.
Teraz czekam na zabieg , data nie wyznaczona, ale ma być wkrótce....
Maja przedwczoraj powiedziała mi pierwszy raz "kocham".
Głośno i wyraźnie.
Zarzuciła mi rączki na szyję , przytuliła się i tak po prostu- powiedziała.
W takich chwilach rzeczywiście człowiek zapomina te mniej fajne chwile....
Buduar (fr. boudoir) – wytwornie umeblowany i wykwintnie ozdobiony, niewielki pokój zajmowany przez panią domu. Umieszczony był zazwyczaj między salonem a sypialnią. Pełnił rolę miejsca wypoczynku pani domu. . Etym. - fr. boudoir 'jw.' od bouder 'dąsać się; kaprysić'; zatem dosł. żart. 'miejsce, gdzie można się wydąsać, pokaprysić'.
26.05.2011
19.05.2011
Najpierw poczułam zapach.
Mdły, żelazisty.
Potem pojawił się smak.
Metaliczny i słodki
Potem zrobiło mi się niedobrze i zabrakło mi tchu.
Zaczęłam się szamotać i udało mi się wyrwać ze snu, ale przez dłuższą chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem i co się w ogóle dzieje.
Po twarzy lała mi sie krew, poduszka była upaprana jakby ktoś wylał tam conajmniej szklankę...
Po cichu wstałam i powlokłam się do łazienki.
Zmoczyłam ręcznik, wytarłam twarz, ale wciąż mi się lało z nosa.
Zdjęłam piżamę, chociaż nie wiem, po co, teraz krew kapała mi na piersi...
Jak tamuje się krwotoki z nosa...?
Zwłaszcza kiedy jesteś wyrwany ze snu i nie bardzo wiesz, co sie dzieje...?
Po chwili przyleciał zaaferowany Puzel i to już całkiem wyprowadziło mnie z równowagi.
Zaczął panikować, dawać mnóstwo świetnych rad i pokłóciliśmy się- jakby mało było wieczorem, tuż przed snem...
Wysłałam go do wszystkich diabłów i kolejną godzinę przesiedziałam na opuszczonej klapie ubikacji.
Krew w końcu przestała lecieć, po odchyleniu głowy na maxa do tyłu ( wiem , tak nie powinnam robić) i okładzie z zimnego, mokrego ręcznika na karku i czole tuż przy nosie.
Kiedy wróciłam do sypialni, zaczynało się rozwidniać, było tuż przed 5.
A o 6 wstałam, razem z Młodą...
Wspaniale zapowiada się ten dzień...
Aha , krew dobrze schodzi w zimnej wodzie...
Czy poduszkę z pierza można w ogóle uprać...?
Mdły, żelazisty.
Potem pojawił się smak.
Metaliczny i słodki
Potem zrobiło mi się niedobrze i zabrakło mi tchu.
Zaczęłam się szamotać i udało mi się wyrwać ze snu, ale przez dłuższą chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem i co się w ogóle dzieje.
Po twarzy lała mi sie krew, poduszka była upaprana jakby ktoś wylał tam conajmniej szklankę...
Po cichu wstałam i powlokłam się do łazienki.
Zmoczyłam ręcznik, wytarłam twarz, ale wciąż mi się lało z nosa.
Zdjęłam piżamę, chociaż nie wiem, po co, teraz krew kapała mi na piersi...
Jak tamuje się krwotoki z nosa...?
Zwłaszcza kiedy jesteś wyrwany ze snu i nie bardzo wiesz, co sie dzieje...?
Po chwili przyleciał zaaferowany Puzel i to już całkiem wyprowadziło mnie z równowagi.
Zaczął panikować, dawać mnóstwo świetnych rad i pokłóciliśmy się- jakby mało było wieczorem, tuż przed snem...
Wysłałam go do wszystkich diabłów i kolejną godzinę przesiedziałam na opuszczonej klapie ubikacji.
Krew w końcu przestała lecieć, po odchyleniu głowy na maxa do tyłu ( wiem , tak nie powinnam robić) i okładzie z zimnego, mokrego ręcznika na karku i czole tuż przy nosie.
Kiedy wróciłam do sypialni, zaczynało się rozwidniać, było tuż przed 5.
A o 6 wstałam, razem z Młodą...
Wspaniale zapowiada się ten dzień...
Aha , krew dobrze schodzi w zimnej wodzie...
Czy poduszkę z pierza można w ogóle uprać...?
17.05.2011
ważne wydarzenia
Za dwa tygodnie.
Obu się boję.
Czeka mnie ważny egzamin- to pierwsze.
A drugie- biopsja....
Moje znamię- małe , lekko brązowe nic, między łopatką a lewą piersią- zmieniło kolor i zaczęło boleć.
Wczoraj dostałam skierowanie do szpitala i gryzę się tym strasznie.
Ostatnio parę razy byłam w solarium- nie wiem, czy w sumie uzbierałoby sie tego pół godziny - ale łączę te dwa fakty...
Lekarz każe się nie martwić, ale co miał mi powiedzieć...?
Obu się boję.
Czeka mnie ważny egzamin- to pierwsze.
A drugie- biopsja....
Moje znamię- małe , lekko brązowe nic, między łopatką a lewą piersią- zmieniło kolor i zaczęło boleć.
Wczoraj dostałam skierowanie do szpitala i gryzę się tym strasznie.
Ostatnio parę razy byłam w solarium- nie wiem, czy w sumie uzbierałoby sie tego pół godziny - ale łączę te dwa fakty...
Lekarz każe się nie martwić, ale co miał mi powiedzieć...?
7.05.2011
ktoś ma humory...
I to nie ja tym razem.
Zazwyczaj, kiedy mam zły dzień, Puzel z daleka woła - " co, jaszczurkę mamy?"
No, czasem mamy.
Dziś Puzel ugotował obiad.
Lubię jego spaghetii ( chociaż straszne kwasibory robi-ale ja lubię kwaśne), i dziś właśnie to było w menu.
Nałożył na telerze i zajął się nalewaniem picia, a ja zabrałam jedzenie do salonu.
Zagapiłam się-nie wiem- i wszystko z Puzlowego talerza zsunęło się na stół i ochlapało okolice ( na szczęście, nie poparzyłam Majki, która zajęła już swoje stałe miejsce).
Pobiegłam po papierowe ręczniki i mokre chusteczki i dalej to sprzątać.
W międzyczasie krzyknęłam do Pzula, że musi sobie drugą porcję nałożyć, bo ta już się nie nadaje.....
A tu wielka obraza.
Jak śmiałam !!!
Puzel wściekł się na serio....
Czy to jest powód do kłótni ???
Chyba z tej samej kategorii co "zupa była za słona...."
Czy on nigdy niczego nie upuścił?
Puzel powiedział ,że on już nie jest głodny, po czym ostentacyjnie zasiadł do kompa.
Nie, to nie.
Zjadłam sama, w połowie już wszystko mi rosło w ustach i wyniosłam resztki do kuchni.
Potem zjadłam loda.
Puzel zabarał się do sypialni, bez słowa.
Ja ubrałam Majkę i poszłyśmy na placyk zabaw.
A tam , jak na złość, większość to albo rodziny ( mama+ tata+ dziecko) , lub sami ojcowie z maluchami.
Było mi przykro.
Puzel nigdy z własnej woli nie zabrał Majki na ŻADEN spacer, choćby opiekował się nią cały dzień i była cudna pogoda na dworze.
Najchętniej siedziałby w domu, jak ten borsuk, i najlepiej żebym trzymała Majkę z daleka od niego.
No, chyba że Majka pięknie sama się bawi, albo śpi....
No i kiedy jesteśmy w domu, on nigdy nie pamięta, kiedy Maja ma zjeść, kiedy zmienić pampka...Bo to moja praca.....
Najlepiej, niech ogląda bajki w TV cały boży dzień....
Przykre.
Szczerze mówiąc, rozczarowuje mnie jako ojciec.
Samo zarabianie pieniędzy nie wystarczy, żeby być dobrym tatą....
Ja nie przepadam za chodzeniem na placyk, lataniem w deszczu do przedszkola, żeby pobawiła się z innymi dziećmi ,średnio pasjonuje mnie rysowanie lub liczenie kredek- wolę ją zabrać na kulki czy na basen, ale robię te wszystkie rzeczy, bo ją kocham i chcę, żeby była szczęśliwa.
Żeby ładnie się rozwijała.
Ile ja się muszę naprosić, żebyśmy poszli gdzieś razem- czy to na basen, czy byle gdzie...
Po co mu w ogóle dziecko...?
Zazwyczaj, kiedy mam zły dzień, Puzel z daleka woła - " co, jaszczurkę mamy?"
No, czasem mamy.
Dziś Puzel ugotował obiad.
Lubię jego spaghetii ( chociaż straszne kwasibory robi-ale ja lubię kwaśne), i dziś właśnie to było w menu.
Nałożył na telerze i zajął się nalewaniem picia, a ja zabrałam jedzenie do salonu.
Zagapiłam się-nie wiem- i wszystko z Puzlowego talerza zsunęło się na stół i ochlapało okolice ( na szczęście, nie poparzyłam Majki, która zajęła już swoje stałe miejsce).
Pobiegłam po papierowe ręczniki i mokre chusteczki i dalej to sprzątać.
W międzyczasie krzyknęłam do Pzula, że musi sobie drugą porcję nałożyć, bo ta już się nie nadaje.....
A tu wielka obraza.
Jak śmiałam !!!
Puzel wściekł się na serio....
Czy to jest powód do kłótni ???
Chyba z tej samej kategorii co "zupa była za słona...."
Czy on nigdy niczego nie upuścił?
Puzel powiedział ,że on już nie jest głodny, po czym ostentacyjnie zasiadł do kompa.
Nie, to nie.
Zjadłam sama, w połowie już wszystko mi rosło w ustach i wyniosłam resztki do kuchni.
Potem zjadłam loda.
Puzel zabarał się do sypialni, bez słowa.
Ja ubrałam Majkę i poszłyśmy na placyk zabaw.
A tam , jak na złość, większość to albo rodziny ( mama+ tata+ dziecko) , lub sami ojcowie z maluchami.
Było mi przykro.
Puzel nigdy z własnej woli nie zabrał Majki na ŻADEN spacer, choćby opiekował się nią cały dzień i była cudna pogoda na dworze.
Najchętniej siedziałby w domu, jak ten borsuk, i najlepiej żebym trzymała Majkę z daleka od niego.
No, chyba że Majka pięknie sama się bawi, albo śpi....
No i kiedy jesteśmy w domu, on nigdy nie pamięta, kiedy Maja ma zjeść, kiedy zmienić pampka...Bo to moja praca.....
Najlepiej, niech ogląda bajki w TV cały boży dzień....
Przykre.
Szczerze mówiąc, rozczarowuje mnie jako ojciec.
Samo zarabianie pieniędzy nie wystarczy, żeby być dobrym tatą....
Ja nie przepadam za chodzeniem na placyk, lataniem w deszczu do przedszkola, żeby pobawiła się z innymi dziećmi ,średnio pasjonuje mnie rysowanie lub liczenie kredek- wolę ją zabrać na kulki czy na basen, ale robię te wszystkie rzeczy, bo ją kocham i chcę, żeby była szczęśliwa.
Żeby ładnie się rozwijała.
Ile ja się muszę naprosić, żebyśmy poszli gdzieś razem- czy to na basen, czy byle gdzie...
Po co mu w ogóle dziecko...?
Subskrybuj:
Posty (Atom)